Pośliń ten cholerny patyczek!

Słyszeliście to tak wiele razy, że już Was to nie rusza.

Co godzinę w Polsce ktoś dowiaduje się, że ma białaczkę. I że umrze, jeśli nie znajdzie dawcy. Widzieliście już tysiąc kampanii, milion apeli o to, by rejestrować się w bazie. Pewnie ktoś ze znajomych nosi nawet w klapie czerwonego puzzla – znak, że on się zarejestrował. I Wy też byście chcieli, bo dobrzy z Was ludzie , a słyszeliście, że to nie boli, nic nie kosztuje i zajmuje chwilę, a może komuś naprawdę uratować życie, ale… jakoś się nie składa. Mnie też się nie składało. Polubiłam profil DKMS na Facebooku , lajkowałam entuzjastyczne statusy wszystkich znajomych, którzy wreszcie TO zrobili, pochwaliłam męża, który zarejestrował się już dawno temu. A mnie jakoś ciągle nie było po drodze.

Aż do dzisiaj. Dziś pośliniłam moje patyczki, zaniosłam na pocztę, wysłałam i… poczułam palący wstyd, że zwlekałam tak długo, choć to tak nieprzyzwoicie, niewiarygodnie wprost łatwe. Tak łatwe, tak że aż trudno mi się przyznać, że zajęło mi to 12 lat, bo dokładnie tyle minęło od mojej osiemnastki, kiedy to mogłam się w bazie samodzielnie zarejestrować. Lat podczas których ludzie umierali, a ja nadal nie znajdowałam czasu, by poślinić patyczek. Melodramatyczne? Może. Ale w Polsce na 10 000 mieszkańców przypada tylko tylko 63 zarejestrowanych potencjalnych dawców. W Niemczech – 535 . Wstyd & żenada. Akurat o tym nie wiedziałam, kiedy znudzona skrolowaniem Facebooka przypomniałam sobie w szpitalnym łóżku, że przecież miałam się zarejestrować. A może przypomniałam sobie, bo naprzeciwko mnie leżała akurat dziewczyna po przeszczepie. Co prawda wątroby, ale to chyba nie był przypadek, że akurat wtedy. Wrzuciłam w gugla „jak zostać dawcą”. Wyskoczył mi link do rejestracji w Polskiej Bazie Dawców Komórek Macierzystych DKMS.  Wypełniłam formularz w jakieś 4,5 minuty. A może 3, bo połowę pól uzupełnił za mnie mój mądry komputer. Kliknęłam: wyślij. I już. To wszystko? Tylko tyle? Przecież to trwało krócej niż kupno książki na allegro? Niż wybranie rozmiaru bluzki w zalando? Niż zapłacenie rachunku za prąd.

Po paru dniach znalazłam w skrzynce kopertę od DKMS. W niej ulotkę, formularz i 2 waciki na patyczkach. Przeczytałam, przestudiowałam i… odłożyłam na półkę. Obiecując sobie, że jutro, pojutrze wypełnię, poślinię i wyślę. I znów mi zeszło… Po jakiś dwóch tygodniach dostałam od DKMSu uprzejmą mailową przypominajkę. Czy dotarło? Czemu nie odsyłam? Niech odeślę poślinione, a jak się rozmyśliłam, to nawet niepoślinione. NIE MA CZASU DO STRACENIA. Jeszcze mi zeszło, wymówek miałam mnóstwo, nie powiem Wam jakich, bo głupie straszliwie. Wreszcie dzisiaj zebrałam się w sobie. Trzeba odesłać nieudany ciuchowy zakup mieszcząc się w 14-dniowym terminie zwrotu, to machnę jeszcze te próbki. Żałosna motywacja, wiem. Ale pośliniłam (2 razy po minucie ślinienia, plus 2 minuty wysychania patyków), wypełniłam papierowy formularz (2,5 minuty wpisywania imienia, nazwiska, adresu, telefonów i maila, wzrostu i wagi), pojechałam rowerem na pocztę (5 minut, bo akurat mam blisko), postałam w kolejce 10 minut, podałam Pani w Okienku, bo dla pewności chciałam wysłać poleconym, choć nie trzeba (2,5 minuty, bo koperta jest już zaadresowana). Koniec. Za 3-4 miesiące się odezwą z potwierdzeniem dodania do bazy. A potem raczej już się nie odezwą, bo prawdopodobieństwo znalezienia bliźniaka genetycznego dla niespokrewnionego chorego wynosi od 1: 20 000 do 1: kilku milionów . Strasznie mało, bo też i potencjalnych dawców jest nadal nie za wielu. Ale w  2 210 przypadkach już się udało . Kto wie, może ja, może Ty będziemy tym 2 211*? Na różnego typu białaczki choruje w Polsce obecnie ok 20 000 osób . A jeśli się zgodzisz, zostaniesz wpisany/na do międzynarodowej bazy dawców i szanse, że komuś pomożesz wzrosną. https://youtu.be/IszKije7LAc Więc jeśli wszystkie te historie ludzi takich, jak Ty czy ja, którym niespodziewana choroba po kawałku, systematycznie zjada życie i odbiera marzenia, jeśli nawet  blade dziecięce twarzyczki i małe łyse główki podobne do tej, którą codziennie tulisz w ramionach, nie zmobilizowały Cię, by wykonać ten żałośnie skromny wysiłek (a ze mną tak właśnie było, wolę nie widzieć, nie rozmyślać, uciekam, odwracam wzrok), pomyśl, że to tak proste, tak nieprawdopodobnie, zawstydzająco proste, że nie ma, no nie ma już żadnej wymówki. I zrób to!**. Nie kiedyś tam. Nie jutro nawet. Dziś. *Mój mąż właśnie dostał zaproszenie na dodatkowe badania. To nie musi nic oznaczać, ale w duchu cieszymy się, że może właśnie jemu uda się tym małym plastikowym patyczkiem odwrócić bieg zdarzeń. Trzymajcie kciuki i rejestrujcie się !!! ** Odpowiedzi na wszystkie pytania dotyczące procedur i ryzyk związanych z byciem dawcą komórek macierzystych znajdziecie tutaj . Pamiętajcie, że rejestracja w bazie to obietnica pomocy choremu. Zanim to zrobicie, upewnijcie się, że naprawdę jesteście gotowi dotrzymać tej obietnicy.  

fot. Fundacja DKMS

fot. Fundacja DKMS