Rodzice na wersalce

Karolina_Gruszka_skradla_6522329

 

Ja nie wiem, czy szczucie cycem Karoliny Gruszki z plakatu kogoś zachęciło do pójścia do kina na Panią z przedszkola . Mnie nieomal zniechęciło. Nie dość, że POLSKA KOMEDIA (w domyśle, czyste zło, 100 minut żenady i dresiarskich dowcipasów), to jeszcze ten plakat. W domyśle – żałość. A jednak wybrałam się (w baby kinie grali akurat) i… spotkało mnie miłe zaskoczenie. Nie pierwszy raz , zresztą.

Nie, żeby to było wybitne kino, a już z pewnością nie jest to komedia (i całe szczęście), ale dla kilku momentów, dla paru obrazków, dla jakiegoś takiego chropowatego uroku i czerstwych bon motów –  nie żal mi straconego czasu. A nawet jeszcze raz obejrzę, jak zagrają w TV.

Przemilczę łopatologiczny, zwulgaryzowany freudyzm i feerię klisz kojarzonych z psychoanalizą, które niestety są kanwą tego obrazu – widać tak już być musi: gdzie relacja syn-matka, tam fiksacje, kastracje i ejaculatio praecox pewne jak to, że Piotr Adamczyk zagra kolejnego papieża.

Co więc fajnego w „Pani z przedszkola”?

Aktorstwo, wiadomo, Kulesza, Gruszka, Woronowicz, Simlat, Janda, Dziędziel – mój wymarzony zestaw – przepadam za każdym z osobna – a już hurtem… Pyszota.

Po drugie, kostiumy i scenografia – tyle było ostatnio nostalgicznych i nie filmów o PRL, ale w tym jakoś się tę demoludową pilśnię i paździerz czuje mocniej. Te poliestrowe sweterki, ten bistor, tej skaj… Lubię, gdy film ma fakturę, drażni więcej zmysłów, kiedy się go czuje pod palcami, drapie lekko skórę. Ten drapie.

No i wątki obyczajowe –  głównego Wam nie zdradzę, bo to byłby straszny spojler, ale poboczne…

1. Nieobecny ojciec – na miarę czasów. Bardziej przejęty modelarstwem niż synem, na wywiadówki nie chadza, bo to „nie dla niego”. Wąsaty dosłownie i w przenośni.

2. Umordowana matka – ze wszystkim na głowie, niedokochana, „myśli wciąż o niebieskich migdałąch” i „płakała rano dziś”. Zrezygnowana. Pogodzona.

3. Synek – wszystkowidzący. Obserwator. Dla dorosłych przezroczysty. Znosi kolejne upodlenia z godnością, co nie znaczy, że nie czuje się upodlony.

4. Babcia – dyscyplina to podstawa. Nie czyta bajek, bo to głupoty. Poczyta gazetę. Bo jej ojciec czytał i dobrze na tym wyszła.

5. Pani z przedszkola – motyl, wróżka, fantazja…

Podoba mi się w tym filmie pokazanie zaklętych rewirów kobiecej seksualności w scenerii boazerii i meblościanki. Podoba mi się jak wybrzmiewają absurdy niegdysiejszych „metod wychowawczych”, które jeszcze do niedawna miały status dogmatu. Ale najbardziej chyba podoba mi się przypomnienie, że jakkolwiek by nie było, obraz rodziców, w tych pięknych, szczęśliwych momentach zostaje w dziecku na zawsze. Całą resztę udaje się zepchnąć gdzieś pod powierzchnię duszy. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle. Po prostu tak jest.