Gdy twoje dziecko, to nie twoje dziecko

Ktoś mi kiedyś wspomniał o tym filmie. Że muszę, że koniecznie i że wywraca na nicę. Wreszcie obejrzałam. I bardzo, bardzo chcę Wam napisać, że też musicie. Koniecznie. Z jednej strony, „Jak ojciec i syn” – nie tak znów oryginalna historia dwóch rodzin, którymi zamieniono w szpitalu dzieci – jest nachalny w swoim moralizatorstwie, postaci wyrysowano grubą krechą, wszystkie wątpliwości wypowiedziano na głos, a podział na dobrych i złych jest do cna przewidywalny, oczywisty. Japoński sztafaż (kult pracy, emocjonalny dystans i patriarchalna marginalizacja matek) tylko pogłębia to wrażenie. Ale to nic.  Bo jednocześnie jest w tym filmie coś bardzo bardzo subtelnego i poruszającego. Coś wprawiającego w nieznośne drganie te cienkie niteczki w głowie, z których istnienia nie zdajesz sobie sprawy aż do pierwszego dziecka. Bo pytanie: jak ja bym się zachował(a) w takiej sytuacji??? jest tyleż nieuniknione, co nie poddające się żadnej prostej odpowiedzi. I nie daj Bóg, kiedykolwiek musieć się z nim konfrontować inaczej niż z poziomu kanapy przed telewizorem. Chciałabym napisać coś więcej i mądrzej o tym, jak zgrabnie skontrastowano dwa modele rodzicielstwa, dwie rodziny, z których każda jest dobra i piękna, choć tak bardzo się różnią i myślą o sobie jak najgorzej. O tym,  jak donośnie wybrzmiały tu kobiece i macierzyńskie nuty, choć kobiety w tym świecie nie mają wiele do gadania. Jak uważnie i z szacunkiem potraktowano postaci dziecięce, choć w tej sytuacji ich podmiotowość stanęła przecież pod wielkim znakiem zapytania. I jakie ukojenie daje myśl, że można tak bardzo mylić się w ocenie tego, co dobre dla dziecka, a jednak nigdy (nigdy?) nie jest za późno, by dostrzec swój błąd i próbować go naprawić. Cokolwiek jednak napiszę, nie odda tego, co ze mną zrobił ten film. Obejrzyjcie. Jeśli macie odwagę. PS: Ponieważ uzbierało się już trochę bosko-matkowych wpisów filmowych – pora chyba na zakładkę FILM, w której znajdziecie moją listę filmów wartych obejrzenia. O tych niewartych nie chce mi się pisać.