Dobrzy ludzie z Facebooka

Dobrzy ludzie z Facebooka wysyłają muzułmanów do gazu.
Dobrzy ludzie z Facebooka rwą się do budowania krematoriów.
Dobrzy ludzie z Facebooka chcą na nowo odpalać piece.
„Nie rozumiem, dlaczego nie chcemy przyjąć do Polski muzułmanów. Przecież infrastrukturę już mamy” –podpisane było zdjęcie torów prowadzących do bramy obozu zagłady w Birkenau, które opublikował niedawno pewien facebookowy profil poświęcony „rozrywce”.
Mowa nienawiści na Facebooku
Dokładnie 5 tysięcy dobrych, zwykłych, normalnych Polaków polubiło ten mem. I byłoby ich z pewnością o wiele, wiele więcej, ale tym razem zadziałali sprawnie umyślni od pewnego Zuckerberga (którego, 75 lat temu inni dobrzy ludzie też by posłali do gazu tylko za nazwisko). Obrazek i komcie zniknęły z FB. Na chwilę.
Dlaczego 5 tys. Polaków polubiło mem z muzułmanami i torami do Birkenau pyta więc w swoim reportażu na łamach Dużego Formatu Grzegorz Szymanik (czytajcie, póki dostępny za friko, bo naprawdę wali na odlew między oczy). I co gorsza dostaje odpowiedzi.
Odpowiedzi od dobrych, normalnych, poczciwych internautów. Takich z tęczowym profilowym, dziećmi i kotami na wallu. Takich, co też pewnie „mówią NIE! budowie delfinarium w Mszczonowie” i są „gotowi do działania” w piątkowe wieczory. Odpowiedzi całkiem spójne, dość logiczne, przemyślane.
„Ewa Karpusiewicz udostępniła zdjęcie torów do Birkenau, ponieważ jej koleżanka przez cztery lata zbierała na wakacje do Tunezji, a kiedy już tam pojechała, to po czterech dniach uciekła ze strachu.”
„Marzena Mnich opublikowała fotografię, bo przeraża ją islam.”
„Rałał Kirchof do gazu wysłałby jedynie muzułmańskich fanatyków, bo to zwierzęta (do pozostałych nic nie ma)” (cytaty pochodzą z reportażu Grzegorza Szymanika Dlaczego 5 tys. Polaków polubiło mem z muzułmanami i torami do Birkenau).
Znamy to, nie? Te refreny. Te mantry. O tym, że my się tylko bronimy. Że „oni” nam zagrażają. Że „ofiary i tak będą, byle nie po naszej stronie”. Więc albo my ich teraz, albo oni nas zaraz. Niebawem.
A może właśnie nie znamy?
Może to tylko w mojej głowie brzmią one tak złowrogo. Jak szuranie obcych butów za plecami, gdy samotnie wracasz do domu po nocy. Jak trzask drzwi w drugim końcu domu, choć wszyscy już dawno posnęli. Jak pisk. Jak wrzask. Jak obleśny rechot historii. Wprost do mojego ucha.
Przeczytałam dziesiątki tysiące stron i godzinami oglądałam filmy o tym, jak to się mogło stać. WTEDY. Jak Auschwitz, jak Wołyń, jak Rwanda, jak Srebrenica.
No więc właśnie tak.