Matka petentka, czyli z Mikrobem w urzędzie

Wszystko mnie swedzi już od tygodnia, ale nie ma rady, trzeba nam było iść do urzędu. Nasze nieustannie cyfryzujące się państwo, nasze państwo, które za tłuste unijne euruchy jest coraz bardziej e, a nawet E, jednak wciąż znacznie lepiej ogarnia real niż wirtual. No i wierzy, że jego władza jest wtedy większa, procedury bardziej szczelne, a inwigilacja doskonalsza- słowem, że nie wyrobisz papierów kradzinemu dziecku (żeby je potem sprzedać bogatym Niemcom na krasnala ogrodowego albo biednym Gruzinom na uchwyt do szaszłyków na plaży w Batumi), jeśli zmusi cię do wizyty w Urzędzie. Tak oto dziarsko udaliśmy się z Tatą Mikroba do naszego Urzędu Dzielnicy Targówek żeby wyrobić Mikrobowi dowód, celem ułatwienia mu zawojowania Strefy Schengen (a tak naprawdę, to, żeby ruszyć się z nim w wakacje gdzieś dalej niż nad Bałtyk). Spotkały nas tam liczne przygody, a umysł zajęły nowe przemyślenia, spośród których najważniejsze to: 1. Są tacy ludzie(albo takie kategorie wiekowe ludzi), którzy wychodzą dobrze nawet na zdjęciach do dokumentów. Takie Mikroby np.

 2. Kącik zabaw dla dzieci DA SIĘ zrobić nawet w urzędzie. I może być ładny, dobrze wyposażony, w miarę bezpieczny. Byliśmy w szoku i pełni dobrych myśli o nowej jakości obsługi petenta, pardon, klienta, o tym, że tłuste euruchy nie poszły na marnację, i naprawdę IDZIE NOWE. Przynajmniej w samorządach.

20140701-151926-55166407.jpg

20140701-151925-55165067.jpg

20140701-151927-55167714.jpg 3. A już naprawdę zbieraliśmy szczęki z podłogi, kiedy okazało się, że jako ludzie z małym dzieckiem możemy dostać NUMEREK VIP. Tak, VIP! I zamiast czekać minimum dwie godziny w standardowej kolejce (przed nami 19 osób), zostaliśmy obsłużeni po 3 minutach od pobrania numerka. Być może to VIP oznacza Very Irritating People, ale nieważne! Zadziałało! Już chciałam wypisywac peany na cześć mego Urzędunia, Urzędziuniunia kochanego, aż… podeszliśmy do okienka. 4. W życiu pewnych jest kilka rzeczy: to, że Polacy nie grają w mundialu, to, że w ZTMie klima jest tylko na nalepkach i to, że w okienku siedzi Pani Halinka (kto nie zna doskonałych komiksów z Panią Halinką , ten zmarnował dużą część życia- ale ponieważ zna boską matkę, zostanie mu odpuszczone). Nasza Pani Halinka zaczęła całkiem uprzejmie, bez słowa i tylko z lekkim burknięciem biorąc od nas dokumenty spod szyby. Ooo… Jest dobrze- pomyślałam, 30 sekund bez nerwów-idziemy na rekord. Wtem! -Tu napisze! Gdzie pisze?! Nie tu! Tu! Nawet wniosku nie potrafi wypełnić! Takiego nie przyjmę! Jeszcze raz wypisać! Ja nie mam, z informacji pobierze! Tu brakuje! Jak nie wie?! Rok temu się przepisy zmieniły, a ta nie wie! Co za ludzie! Po 2 minutowej tyradzie ja byłam mokra, Tata Mikroba purpurowy z wściekłości, tylko Mikrob zachował niewzruszony spokój. Już chciałam się odwinąć wiązanką o kindersztubie z poprzedniej epoki, skandalicznym braku elementarnej kultury i o tym, że ma obrzydliwą fryzurę, aż spostrzegłam, że na wydanym kwitku jest pięknie podpisana z imienia, nazwiska i funkcji. Już wiecie, co robię dziś wieczorem 🙂 🙂 🙂