Lubmy się trochę!

„Drastyczny podział społeczeństwa”, „postępująca polaryzacja nastrojów” oraz „wojna polsko-polska” to tak w skrócie wyglądałaby obraz kraju nad Wisłą, gdyby go oprzeć na nagłówkach portali i gazet, a zwłaszcza na komentarzach ich czytelników. Nienawiść, pogarda, równoległe rzeczywistości, alternatywne fakty, syf, malaria, Lis i Pospieszalski. Bolszewickie homolobby kontra katoliccy fundamentaliści, mordercy nienarodzonych dzieci  kontra kato-taliban, Niesiołowski, Terlikowski, Środa i Kempa. A ja Wam powiem, że gówno prawda. To znaczy prawda, że się więcej szarpiemy, częściej lżymy nad niedzielnym rosołem i wywalamy znajomych z fejsa za niesłuszne zdjęcie profilowe. Ale nieprawda, że się tak strasznie różnimy. Bo czym się różnimy tak bardzo? No czym? Ach tak, poglądami. No i co z tego? Bo poglądy mają to do siebie, że zmieniamy je w ciągu życia co najmniej kilka razy, a już zwłaszcza z wiekiem stajemy się łaskawsi dla siebie i pozostałych i więcej, coraz więcej, nam się w głowach mieści. Poglądy mają też to do siebie, że w zderzeniu z rzeczywistością bardzo często (przeważnie?) okazują się zlepkiem bzdur, w które z powodu najrozmaitszych splotów życiowych okoliczności skłonni byliśmy akurat uwierzyć. Ale nam przechodzi. I tak to dziewczyny z kółek różańcowych podają sobie dyskretnie numer do ginekologa, co niezawodnie wywołuje zatrzymany okres, a zagorzali wyznawcy poglądu, że religia to tylko opium dla mas, w te pędy biegną odmawiać paciorki, kiedy im kogoś z bliskich złoży poważna choroba. Hardkorowi wolnorynkowcy stają się piewcami interwencjonizmu i państwa opiekuńczego, gdy im tylko przestaje iść w biznesie, a solenni marksiści zapominają krzywdy proletariuszy, gdy założą własną firmę i im pół załogi przyniesie L4 albo zażąda więcej za nadgodziny. I tak to leci. Dlatego aż pisnęłam z radości i podskoczyłam na kanapie, gdy przeklikując się wieczorem po kanałach trafiłam na galę wręczenia Orłów i krótkie wystąpienie Agaty Kuleszy odbierającej nagrodę za najlepszą rolę drugoplanową w filmie „Jestem mordercą”. Za jej plecami Izabela Kuna i Agata Buzek – dwie pozostałe pretendentki do nagrody. I krótkie oświadczenie laureatki oraz pretendentek:

Chciałabym przeczytać tekst, który napisałyśmy wspólnie w domu Agaty Kuleszy. Wszystkie trzy jesteśmy ambitne i mamy nerwicę. Kulesza jest katoliczką, Kuna jest ateistką, a Buzek jest chuda. Kuna ma dwoje dzieci, Kulesza jedno, a Buzek jest córką premiera. Buzek nie je mięsa, Kuleszy ścięli drzewo i płakała jak nigdy w filmie, a Kuna brzydzi się przyrodą. I mimo tych różnic i tego, że dzisiaj tylko jedna z nas dostała Orła, będziemy nadal pracować, szanować się, sprzeczać i spotykać w domu Agaty Kuleszy. Lubmy się trochę.

Jakież to było cudne i potrzebne! Jak pięknie różne od szalejących po soszial midjach podśmiechujek pupilów jednej czy drugiej strony barykady (hasztag #zaorane), które zawsze, nawet jeśli dowcipne i inteligentne, podszyte są poczuciem wyższości i pogardą. A to pogarda tak nas truje . I nie ma tu lepszej pointy, niż memento pozostawione przed najpiękniejszego nauczyciela dystansu, najwybitniejszego eksperta od niebrania wszystkiego tak serio, nieodżałowanego Wojciecha Młynarskiego:

Nim się sny poetów ziszczą, nim się wina dzban utoczy, zanim szczęściem nam zabłyszczą

umęczone nasze oczy, nim nas głupcy brać przestaną na wypranych słów taniochę, ludzie, gdy wstaniemy rano, lubmy się trochę!

Nim na czoła włożym wieńce, zanim przejrzą ślepe kuchnie, nim weźmiemy się za ręce, nim dokoła radość buchnie, nim mentora nadętego zajmą kalambury płoche, ludzie, w środku dnia szarego lubmy się trochę!

Nim w dziecinną się grzechotkę zmieni kpiarski kaduceusz, nim się zrobi miny słodkie na kolejny jubileusz, nim szarlotkę się upiecze i zaprosi pannę Zochę, ludzie, w swojski nasz odwieczerz lubmy się trochę!

Pocieszajmy tym lubieniem skołowane nasze główki, nie próbujmy go zamieniać na zaszczyty czy złotówki, ty nas, drogo życia, prowadź, a my, twym pokryci prochem, aby idąc, nie zwariować – lubmy się trochę!

Disclaimer: Ja wcale nie o tym, żeby poglądów nie mieć, albo wszystkie uważać za równoprawne (kto mnie czyta, ten zauważy, że pośrodkowizm to zdecydowanie nie moja bajka). Raczej o tym, by się tak strasznie nie nadymać i nie zaperzać, gdy ktoś ma poglądy inne niż nasze własne. Peace!