Za hajs z 500+ baluj

500+ ssie. Panuje pełna zgoda co do bezsensowności programu (wśród tych, którzy kasy nie dostaną). Wiadomo, patologia przepije i przeżre, wyda na wódę i telewizory. A za wszystko zapłacą młodzi-przedsiębiorczy – wydymani przez socjalne państwo.

Bardzo dobry tekst w magazynie VICE http://www.vice.com/pl/read/dzesika-500-plus
Od wielu tygodni trwa radosny festiwal pogardy wobec tych, którym 500+ pozwoli na chwilę wyciągnąć szyję ponad powierzchnię codziennej bidy z nędzą. Miesiąc temu pół Polski darło łacha z Dżesiki – najmłodszej beneficjentki programu i wywijało jej przykładem, jako koronnym argumentem przeciwko „dotowaniu nieróbstwa”. Wczoraj do wesołego korowodu dołączyła trójmiejska wyborcza tekstem
Skutki programu „Rodzina 500 plus”. „W ubiegłym roku ludzie sami przychodzili do pracy, a teraz…”
. Pełna zapewne dobrych chęci autorka wraz z kwiatem pomorskiej przedsiębiorczości utyskuje, że odkąd weszły zapomogi z programu, nie ma komu rwać truskawek za 1,5 zł od koszyczka. „Kobiety nie będą pracowały za 1,5 tys. zł, skoro tyle samo dostają na trójkę dzieci z rządowego programu, a mogą siedzieć w domu i nic nie robić. – mówi Tomasz Limon, dyrektor zarządzający Pracodawców Pomorza. Rola kobiety znowu została spłaszczona do garów i pieluch – tak całą tę sytuację postrzegają kobiety aktywne zawodowo”. Dwa zdanie i tyle radości! Całodobowa opieka nad trójką dzieci jako siedzenie-nicnierobienie i rwanie truskawek jako wzór emancypacji. Doprawdy, praca czyni wolnym. Gazeto, na ciebie zawsze można liczyć! Naprawdę celnie
podsumował to wszystko Szczepan Twardoch
, który na szczęście, raz po raz wynurza się ze swojej splendid isolation od plebsu. Bardzo go (nie tylko) za to lubię (dla chętnych screen poniżej). Cóż… Mnie samej z wnętrze mej pluszowej bańki społecznej trudno uwierzyć w to, że ponad pół miliona dzieci w Polsce nie dojada, bo ich rodziców nie stać, by „zapewnić im przynajmniej w co drugi dzień posiłek z mięsa, drobiu, ryby lub odpowiednika wegetariańskiego”. Nie stać ich także, by „przynajmniej kilka razy w tygodniu kupić im świeże owoce lub warzywa”. Z powodu biedy 450 tys. dzieci nie ma wszystkich podręczników, 530 tys. dzieci nie chodzi do specjalistów, a blisko 600 tys. do dentysty. Ogółem na 8,9 mln dzieci w wieku 0-24 lata „na utrzymaniu” w niedostatku lub biedzie żyje 1,4 miliona (dane z raportu GUS „Warunki życia rodzin w Polsce”). Ale przecież zaczął się sezon na truskawki! Od czego dzieci mają wakacje! W majowym numerze znaku, socjolożka Sylwia Urbańska (tu przeczytacie
mój z nią wywiad o biedzie
, która wypędza matki na emigrację) podaje, że 34 proc. rodzin z dwójką lub większą liczbą dzieci zmaga się z problemem niedostatku. Co czwarte dziecko w Polsce cierpi z powodu relatywnego ubóstwa, co jest jednym z najwyższych wskaźników w Europie (tuż po Rumunii) i nie zmienia się od lat. Czy więc 500+ się przyda czy nie? Oto jest pytanie! Miłościwie panująca nam władza sprzedaje 500+ jako program pro-demograficzny, a nie socjalny. Ja tam za Chiny nie uwierzę, że jakoś istotnie przybędzie od tego dzieci (tutaj
mówię więcej o tym, dlaczego
). Ale nawet jeśli, czy to w takim razie bezsensowne rozdawnictwo? Bynajmniej. Najjaśniejsza Rzeczpospolita marnotrawi wystarczająco dużo naszej kasy na termalne źródła ojca Mateusza, wolne strefy ekonomicznego wyzysku i stadiony kryte brudną szmatą (sorry Wrocławiu). Chętnie więc dam się wydymać socjalnemu państwu, jeśli tacy
beneficjenci Szlachetnej Paczki
„w tym roku w końcu będą mogli trochę odetchnąć, a ich dzieci nie już będą skakać z radości na widok kolorowego makaronu” (jak dziś świetnie to ujęła
Marysia Górecka – mamygadżety.pl
), a pan Tomasz Limon będzie musiał zapłacić sezonowym pracownikom przynajmniej najniższą krajową.