Była matka czyli nikt

„Roszczeniowość” to takie polskie słowo-kastet. Zgrabne, poręczne, wymarzone wprost, by wybijać zęby nieprawomyślnym żądaniom. Roszczeniowe pielęgniarki warczą, że nie będą podcierać tyłków za najniższą krajową, a mogą przecież wyjechać do Norwegii. Roszczeniowe alimenciary chcą wyszarpać od ojców swoich dzieci choć parę złotych na chleb i buty, a mogły się nie puszczać z byle kim. Roszczeniowe matki kalek chcą dla siebie zasiłków nawet po śmierci chorych dzieci, to dopiero szczyt!

Czytam reportaż Ludmiły Anannikovej  Była matka szuka pracy. Jak wrócić na rynek po 32 latach   i dziękuję Wyborczej, że jeszcze drukuje reportaże, a nawet je potem ze free udostępnia w sieci (też go przeczytaj, bo bez tego c.d. nie ma sensu).

Z poziomu kanapy i kanapką zagryzanych Faktów TVN, cała ta sejmowa granda ze strajkiem okupacyjnym i śpiworami pod Salą Kolumnową, była do strawienia tylko do pewnego momentu. Dokładnie tego, w którym na stole wylądował postulat zasiłku dla rodzica, który porzucił pracę, by zajmować się niepełnosprawnym dzieckiem. Bo nie posłuchał życzliwej rady: „Lepiej go odda. Bo debilka będzie wychowywać”.

To był ten jeden most za daleko. O ile łaskawie, mlask, mlask, zgodzimy się, że trudno uznać 420 zł* za ekwiwalent czegokolwiek, to płacenie tym ludziom za siedzenie w domu, gdy już nie ma kim się opiekować, to gruba przesada. Czyż nie? Kto nie pracuje, ten nie je. Mlask, mlask.

To nawet nie jest specjalnie przytyk do materiałów w serwisach informacyjnych. Sama takie robiłam przez lata i wiem, jak jest. Bardziej do tego, jak na podstawie tych naprawdę NAPRAWDĘ szczątkowych danych, kilkusekundowych przebitek i zdań wyrwanych z kontekstu pół Polski uznało, że nic się tym ludziom (głównie tym matkom) nie należy. Drugie pół, nie rozumie, o czym mówią w wiadomościach.

I oczywiście możemy teraz urządzić debatę oksfordzką na temat przeciwskuteczności zasiłków dla kogokolwiek, konieczności zasadniczych zmian systemowych i wyższości wędki nad rybą. I oczywiście byłaby wielce ona słuszna.

Tylko powiedzcie to Ewie, lat 55., z kręgosłupem zrujnowanym kilkunastu latami noszenia na rękach syna z porażeniem mózgowym. Porzuconej przez męża, osieroconej przez dwóch synów. Od 1989 roku bez Prawdziwej Pracy, bo „tylko” w domu, przy dziecku. Powiedzcie, że jest roszczeniowa i nic się jej nie należy.  I że ma iść odśnieżać to osiedle.

* wysokość zasiłku pielęgnacyjnego w 2004, gdy go wprowadzono